Dla każdego kto nie był z nami na żywo podczas audycji,
zamieszczam krótki wywiad z Karoliną Fuhrmann pracownikiem Instytutu Stosunków
Kulturalnych z Zagranicą – IFA. Zamieszczam również obszerny fragment audycji w
wersji audio.
Emiter: Co kryje się pod pojęciem żywa biblioteka?
Karolina: Jak sama
nazwa wskazuje, coś w tym musi być żywe i są to nasze książki. Chodzi o to, że
książką jest osoba, przedstawiciel jakiejś grupy społecznej, która na co dzień
spotyka się z różnymi stereotypami np. geje. Taką książkę można czytać, rozmawiając
z nią.
Emiter: Co jest głównym celem tego projektu?
Karolina: Hasłem przewodnim jest: „Nie oceniaj książki po
okładce”. Jak ktoś słyszy, że ktoś jest gejem to od razu ma skojarzenia i
jakieś stereotypy. Często myślimy, że wiemy jak to jest, okazuje się że to
nieprawda i możemy sobie tylko wyobrażać jak to życie wygląda. Chodzi nam więc
o to żeby się bliżej zapoznać i przełamać bariery.
Emiter: Trudno jest dotrzeć do takich ludzi i nakłonić ich
do tego żeby podzielili się swoimi doświadczeniami z innymi?
Karolina: W pewnym sensie tak, szczególnie, gdy się nie ma
kontaktów w środowiskach, albo z osobami, które działają w jakimś
stowarzyszeniu. Odbywa się to głównie na zasadzie znajomości, bo taka osoba
musi mieć tez pewne cechy. Nie może to być zamknięta osoba, która ma coś do
powiedzenia, ale nie jest otwarta na innych. Niektórzy nie lubią mówić o swoich
wadach czy uzależnieniach. Nie każdy ma tez potrzebę do opowiadania o swoim
życiu.
Emiter: Jak ludzie reagują na żywą bibliotekę?
Karolina: Zazwyczaj pierwsza reakcja jest: „o super”. Jednak
gdy tłumaczy się już konkretnie na czym to polega to są osoby, które
stwierdzają że to jednak nie jest taki dobry pomysł. Generalnie odbiorców można
podzielić na starszą generację i na młodszą. Są studenci, którzy są bardziej
otwarci żeby porozmawiać na takie tematy. Wśród tych grup, gdzie te stereotypy
są większe, zainteresowanie jest znowu mniejsze. Ludzie mają jednak bariery.
Emiter: Były jakieś trudności na etapie zatwierdzenia samego
pomysłu?
Karolina: Ja osobiście organizuję to pierwszy raz, ale
poprzedniczka miała już z tym problemy. Taka żywa biblioteka miała odbyć się w
Opolu w 2008 roku w MOKU. Była zgoda dyrektora, ale w ostatniej chwili władze
miasta jednak opowiedziały się przeciwko temu żeby odbyło się to w takim
miejscu. Wtedy pomógł Uniwersytet Opolski, który udostępnił pomieszczenia.
Projekt ten odniósł wtedy sukces i wzbudził ciekawość mieszkańców Opola.
Emiter: Karolina sama byłaś taką żywą książką. Jak to jest?
Karolina: Najpierw było pytanie: „gdzie Cie wsadzimy”?
Brakowało im książki Niemki, więc jako taka książka przystąpiłam do tej żywej
biblioteki. Zdziwiłam się, bo ludzie chcieli ze mną rozmawiać głownie po
niemiecku. Myślałam, że będą to raczej Polacy, którzy będą chcieli dowiedzieć
się jak to jest żyć w Niemczech. Przyszli jednak głównie studenci germanistyki,
którzy chcieli właśnie porozmawiać po niemiecku.
Następna żywa biblioteka odbędzie się w Opolu 18 kwietnia.
Miejscem spotkania będzie Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu. Start o godzinie
16:00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz